Temat zdecydowanie na czasie, bo choroba goni chorobę. I to nie tylko nas, jak czytam po blogach. Łączę się w bólu związanym z codzienną walką z gilami.
Na stronie
babyonline.pl znalazłam kilka wskazówek, jak uniknąc przeziębień u dzieciaczków. Oto one:
1. WYCHODŹ Z DZIECKIEM NA SPACERY.
2. WIETRZ MIESZKANIE KILKA RAZY DZIENNIE.
3. ZAPEWNIJ DZIECKU ODPOWIEDNIĄ ILOŚC OWOCÓW I WARZYW W CODZIENNEJ DIECIE.
Pamiętajmy o składnikach mineralnych takich, jak
żelazo (w natce, suszonych morelach, rodzynkach),
cynk (groszek, fasolka szparagowa, kapusta, ogórki),
miedź (szpinak, śliwki, buraki, pomidory). Poza tym podawaj dziecku: miód, cebulę, czosnek (właściwości bakteriobójcze), jogurty z probiotykami.
[ten punkt bardzo mnie rozśmieszył, bo właśnie wyobraziłam sobie skwaszoną minę mojego syna, któremu próbuję podac odrobinę jogurtu lub kawałek owocu]
4. ZMNIEJSZ TEMPERATURĘ W NOCY.
[i tym razem niezadowolona mina męża, który wiecznie zamyka mi okno w nocy, tłumacząc, że jest zimno... a ja jestem zimnolubem!!! Przykryj się człowieku, a nie mi tu w sypialni saunę robisz!]
5. POZWÓL DZIECKU SIĘ WYSPAC!
Dziś właśnie rozmawiałam na ten temat z Mamą, podczas reportażu odnośnie dodatkowych zajęc przedszkolaków po godzinach.
Rodzice sami zabierają dzieciom czas na zabawę, zapisując na tysiące zajęc dodatkowych, a potem mają pretensje do rządu, że odbierają dzieciństwo ich dzieciom, wysyłając je w wieku sześciu lat do szkoły. Może jestem jeszcze nie na tym etapie w rozwoju dziecka, ale po co czterolatka zapisywac na angielski, kiedy on ledwo dwa lata temu jako tako nauczył się dopiero mówic po polsku. Co mu to da?
Rytmika, proszę bardzo, niech dziecko pohasa trochę, ale od razu tenis/balet? Paranoja!
I doba takiemu maluchowi kończy się o 19, gdzie dawno powinien byc wykąpany i zaliczac kolację.
Pamiętam, że moi rodzice ściśle pilnowali, bym na Wieczorynkę o godzinie dziewiętnastej była już umyta i od razu po jej zakończeniu kładli mnie spac, czytając czasem jakąś książkę.
Mam nadzieję, że kiedy przyjdzie czas przedszkolno-szkolny u moich dzieci uda mi się naśladowac postępowanie moich rodziców.
Nie mówię NIE zajęciom dodatkowym, ale liczę, że nie damy się namówic na za wiele.
Powoli doba u nas chyli się u końcowi. Starszak śpi od godziny osiemnastej (dzięki Ci, Panie Tato za wymęczenie go na placu zabaw!), młody chyba odlatuje obok na kanapie. Czas na "chwilę dla Mamy w łazience" i serial do podusi.
link do oryginalnego artykułu: KLIK