FB pinterest email

30 września 2013

A ja myślę już o Świętach!

Wrzesień dobiegł końca. Do Świąt pozostało jedynie 85 dni!
Znów będzie można poczuć tą rodzinną, wesołą atmosferę. Te przygotowania w mieszkaniu. Te zapachy w kuchni. Choinka w domu z kolorowymi światełkami! Ach, już się nie mogę doczekać.
Nie uwierzycie, ale my w tym roku postanowiliśmy przygotować się na Święta już teraz. Dlatego ogłaszam, że prezenty dla chłopaków zostały już kupione!

Dla Tobika wielka kopalnia od LEGO:

Dla Toma bongosy od Fisher Price:
Mam ogromną nadzieję, ze przypadną im do gustu. Bobik znów pewnie z wrażenia nie zaśnie do północy. Jak w zeszłym roku, kiedy daliśmy mu w prezencie wielki garaż dla samochodzików. A bajką na dvd z Ciekawskim Georgem oglądał dwa razy pod rząd. A kolejnego dnia jeszcze kilka razy.
Będziemy musieli się wyspać zawczasu, by wytrzymać zabawy LEGO.

Dziś Dzień Chłopca, dlatego:


No i jeszcze poranne zdjęcia chłopaków:


27 września 2013

Tobie puchate i mi puchate.

Wskoczyłam do Babki, a tam bajka. Fajna i godna rozszerzenia. No to dzielę się nią z Wami.


Bajka o puszystym i puchatym


"Bardzo dawno temu gdzieś daleko było dobre miasto. Jego mieszkańcy żyli szczęśliwie, śmiali się, bawili i nigdy nie chorowali. W mieście tym było bardzo dużo puchatego i puszystego. Puchate było miękkie, puszyste, bardzo lekkie i miłe w dotyku. Ludzie mieli taki zwyczaj, że, kiedy spotykali się ze sobą, dzielili się puchatym i puszystym mówiąc: Tobie puchate i mnie puchate, mnie puchate i Tobie puchate. A kiedy się dzielili puchate i puszyste rosło i było go jeszcze więcej. Tak trwało bardzo długo i ludzie nauczyli się ze kiedy puchate i puszyste rośnie ich życie staje się piękniejsze, serca wypełniają się miłością, a ciało jest zdrowsze.
Pewnego dnia do szczęśliwego miasta przybyła czarownica. Czarownica jeździła po całym świecie i sprzedawała ludziom swoje czary i lekarstwa. Jednak w dobrym mieście nikt nie chciał kupować lekarstw i nie potrzebował czarów, bo wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi. Czarownica chodziła po mieście przyglądała się ludziom i ich zwyczajom i nie rozumiała, dlaczego nie może niczego sprzedać. Po pewnym czasie zorientowała się, że wszystkiemu winne jest puchate. Kiedyś obserwując jak ludzie się nim dzielą postanowiła uwolnić ich od puchatego i puszystego i powiedziała do jednego z mieszkańców:
Wiesz? To puszyste i puchate, które dostałeś od swojego przyjaciela to wcale nie było jego puszyste i puchate. On oddał Ci tylko to, co wczoraj dostał od Ciebie.
A do innego mieszkańca powiedziała:
Czy zauważyłeś, że Twój sąsiad dał Ci wczoraj mniej puszystego i puchatego niż Ty dałeś jemu?
Krążyła po mniecie tak długo aż zatruła ludziom serca i ludzie zaczęli się sobie nieufnie przyglądać. Coraz rzadziej dzielili się puchatym i puszystym i chowali je w domach i szufladach zazdrośnie strzegąc i bojąc się, że je stracą.
A puszystego i puchatego, którym nikt się nie dzielił było coraz mniej.
Pewnego dnia czarownica dała jednemu z mieszkańców trochę kolczatego i powiedziała: Tobie kolczate i mnie kolczate, mnie kolczate i Tobie kolczate.
I kolczate urosło. Ludzie zaczęli się dzielić ze sobą kolczatym. Pojawiły się choroby, szczęście zaczęło znikać z dobrego miasta, a ludzie stali się smutni i niemili dla siebie. Mijały dni, miesiące i lata. Czarownica sprzedawała ludziom swoje lekarstwa i stawała się coraz bogatsza. Kiedy potrzebowała więcej pieniędzy dzieliła się z ludźmi kolczatym i wtedy ludzie więcej chorowali i przychodzili do niej po leki.
Pewnego dnia dwoje dzieci bawiąc się ze sobą na strychu znalazło w starej skrzyni puszyste i puchate, które dorośli dawno temu schowali żeby nikt im nie zabrał. Kiedy je oglądali rozerwali je na dwa kawałki i podzielili między siebie. I puszyste i puchate natychmiast urosło a dzieci poczuły, że w ich sercach pojawiła się jakaś radosna nuta. Pobiegły do rodziców i podzieliły się z nimi mówiąc:
Tobie puchate i mnie puchate.
I puchate znów urosło.
Od tej chwili ludzie zaczęli ponownie dzielić się ze sobą puszystym i puchatym i w ich sercach pojawiło się więcej szczęścia i radości a ciała mniej chorowały. Wtedy przypomnieli sobie o starym zwyczaju i dawnych czasach. Wypędzili złą czarownicę i starali się dzielić jak największą ilością puszystego i puchatego. Jednak w ich mieście istniało także kolczate, które kiedyś podarowała im czarownica.
I odtąd puszyste i puchate krąży miedzy ludźmi na przemian z kolczastym i tylko od ludzi zależy, czym się ze sobą dzielą. A to, czym się podzielą rośnie wypełniając ich serca i myśli.

Podajmy dalej. Niech puszyste i puchate rośnie. W naszych sercach i w naszej duszy."

25 września 2013

Niejadek - czyli, chcę by moje dziecko zjadło obiad!!!

Ja rozumiem, że można nie mieć apetytu.
Rozumiem, że są lepsze i gorsze dni u każdego.
Ale do Jasnej Anieli, dlaczego moje dziecko ma te Gorsze Dni prawie codziennie?
Dlaczego na prośbę o zjedzenie śniadania, słyszę: "NIE. PÓŹNIEJ".
Dlaczego, kiedy podaje obiad znów słyszę "nie"?
No i dlaczego wszelkie moje prośby o chociażby spróbowanie obiadu, kończą się MOIM i DZIECKA płaczem?

Nie mam ewidentnie siły przekonywania. Moje dziecko jest cholernie uparte. Jak osioł.
Nie je i tyle.
Nie wiem z czego on pobiera niezbędne dla siebie produkty do rozwoju ciała i umysłu.
NIE WIEM!
Codziennie toczę z nim bitwę o jedzenie. Codziennie porażka.
Dziś kolejne wylane przez nas łzy.
Co robić, by przekonać trzylatka do jedzenia?
Nie skutkuje wspólne przygotowywanie posiłków. Nie interesują go śmieszne kanapeczki. Nie chce jeść sam. Nie bawi go bycie karmionym. Wszystko na NIE!
Każdy posiłek kończy się ucieczką od stołu. Czasem nawet do niego nie podchodzi.
Prośby o uspokojenie się w swoim pokoju nic nie dają. Popłacze, przyjdzie i po chwili swoje.
Dochodzą krzyki, zniecierpliwienie i kolejne łzy. NASZE WSPÓLNE.
A potem oczywiście Mamuśka idzie sprzątać, by się odchamić.
Tracę siły, energię i swoje optymistyczne podejście do macierzyństwa w takich sytuacjach. Serio.
W takie dni jak dziś, z wielką chęcią otworzyłabym szeroko balkon i wystawiła za drzwi moje dziecko.
Że też to macierzyństwo to nie kolorowa babeczka z lukrem. Zawsze trafi się jakiś zakalec.

A potem wkracza Pan Tata i biorąc chłopców na spacer, myśli, że mi pomoże. Owszem, pomoże, ale na krótko. Nie ma ich czterdzieści minut. A ja, żeby nabrać dystansu do całej sytuacji, potrzebuję minimum godziny.
Wchodzi potem taki Pan i pyta: "Napijesz się czegoś ciepłego?"
W D****E mam ciepłe napoje! Chcę by moje dziecko zjadło obiad!!!!

23 września 2013

karmienie piersią - moje spostrzeżenia

Prawie co noc budzę się wołana płaczem Toma. Czego domaga się maluch? Oczywiście mamusinego mleka. No to daję mu tego cycola i tak sobie patrzę na tego klopsika naszego. Jak on się lubi do niego tulic. Z jaką ufnością ciągnie brodawkę i zaspokaja pragnienie. Wtulony w mamusię pięknie i szybko zasypia.
W życiu nie pomyślałabym, że karmienie piersią może przynosic tyle radości i satysfakcji.
Z Bobim karmienie było dla mnie katorgą. Każde przystawienie było strasznie bolesne i nieprzyjemne. Nie mogłam się doczekać, kiedy już młody się naje i będę mogła uwolnić piersi.
Nie powiem, żeby z Tomem szło łatwo. Ten to dopiero cycoman! Jejku! Jak dossał się do piersi, to końca nie było widać. Jednak chyba bardzo pomogło mi samozaparcie. Wytrzymałam jakoś ból i pieczenie sutków, dałam sobie radę z nawałem pokarmu i uzbroiłam się w miękką poduszkę pod pupę, by nie ścierpnąć za bardzo. Teraz karmienie piersią odbywa się tylko w nocy. Niestety nasz wielbiciel piersiowego mleka ma większe zapotrzebowanie niż mogę wyprodukować, więc mleko modyfikowane ratuje mnie za dnia. Częste przystawianie niestety nie uratowało mojej laktacji i nie rozruszało produkcji na tyle, by zaspokoić apetyt głodomora. Więc cieszę się chociaż tymi krótkimi chwilami co noc.
W trakcie ciąży, czytając wiele artykułów dotyczących karmienia piersią, natknęłam się na niezliczone ilości mitów dotyczących karmienia. Oto co ciekawsze:
- Żeby mieć pokarm, trzeba pić mleko,
- Małe piersi = mało mleka,
- Po karmieniu resztę pokarmu trzeba odciągnąć,
- Mleko w piersiach może skisnąć,
- "Moje dziecko ciągle płacze, pewnie się nie najada, bo mam za chudy pokarm!" (z tego śmiałam się za każdym razem!!!)
- Gdy noworodek/niemowlę chce ciągle ssać pierś, to znaczy, że nie ma pokarmu w piersiach,
- Miękkie piersi oznaczają zaniknięcie pokarmu, (w to jeszcze niedawno sama wierzyłam, ale jak się okazuje jednak to nieprawda!)
- Trzeba myć piersi przed i po każdym karmieniu, żeby dziecko piło czyste mleko,
- Karmiąc piersią, nie zajdę z ciążę,
Ciekawa jestem ile Wy znacie takich perełek. Podzielcie się nimi.
Jak wyglądała wasza przygoda z karmieniem? A może wcale nie chciałyście karmic?

20 września 2013

Moja osobista porażka, czyli chyba zawiodłam swoje dziecko.

Mowa – używanie języka w procesie porozumiewania się. Tak właśnie głosi wszystkim znana dobrze Wikipedia.
I właśnie w tym aspekcie zawiodłam jako matka. Nie potrafiłam swojego dziecka nauczyć prawidłowego mówienia. Na pewne rzeczy nie mam wpływu, wiem, ale jednak jak myślę o tym, jak duże moje dziecko ma problemy z mówieniem, tym więcej widzę w tym swojej winy. Wydaje mi się, że zrobiłam za mało. Że pominęłam jakieś małe szczegóły i przez to moje dziecko cierpi i nie może się dogadać ze wszystkimi tak, jakby tego chciał.
Bobi jest cholernie mądrym dzieckiem. Inteligencją nie grzeszy jako trzylatek. Nie raz strzeli taką odpowiedź, że szczęka opada. Ale ta wada wymowy...

Postanowiliśmy w końcu, że pójdziemy po pomoc. Logopeda zrobiła z nami szczegółowy wywiad rodzinny. Pogadała z Tobikiem i zadała ćwiczenia. Kolejne spotkanie za trzy tygodnie. Ciekawa jestem ile zajmie mojemu dziecku nauka mówienia. Poprawnego mówienia.

Żeby sobie jakoś poprawic humor wklejam obrazek znaleziony na facebooku.
Wciąż ubolewam nad pogodą. Brakiem słońca.

16 września 2013

jak wzmocnić odporność dziecka?

Temat zdecydowanie na czasie, bo choroba goni chorobę. I to nie tylko nas, jak czytam po blogach. Łączę się w bólu związanym z codzienną walką z gilami.
Na stronie babyonline.pl znalazłam kilka wskazówek, jak uniknąc przeziębień u dzieciaczków. Oto one:
1. WYCHODŹ Z DZIECKIEM NA SPACERY.
2. WIETRZ MIESZKANIE KILKA RAZY DZIENNIE.
3. ZAPEWNIJ DZIECKU ODPOWIEDNIĄ ILOŚC OWOCÓW I WARZYW W CODZIENNEJ DIECIE.
Pamiętajmy o składnikach mineralnych takich, jak żelazo (w natce, suszonych morelach, rodzynkach), cynk (groszek, fasolka szparagowa, kapusta, ogórki), miedź (szpinak, śliwki, buraki, pomidory). Poza tym podawaj dziecku: miód, cebulę, czosnek (właściwości bakteriobójcze), jogurty z probiotykami.
[ten punkt bardzo mnie rozśmieszył, bo właśnie wyobraziłam sobie skwaszoną minę mojego syna, któremu próbuję podac odrobinę jogurtu lub kawałek owocu]
4. ZMNIEJSZ TEMPERATURĘ W NOCY.
[i tym razem niezadowolona mina męża, który wiecznie zamyka mi okno w nocy, tłumacząc, że jest zimno... a ja jestem zimnolubem!!! Przykryj się człowieku, a nie mi tu w sypialni saunę robisz!]
5. POZWÓL DZIECKU SIĘ WYSPAC!
Dziś właśnie rozmawiałam na ten temat z Mamą, podczas reportażu odnośnie dodatkowych zajęc przedszkolaków po godzinach.
Rodzice sami zabierają dzieciom czas na zabawę, zapisując na tysiące zajęc dodatkowych, a potem mają pretensje do rządu, że odbierają dzieciństwo ich dzieciom, wysyłając je w wieku sześciu lat do szkoły. Może jestem jeszcze nie na tym etapie w rozwoju dziecka, ale po co czterolatka zapisywac na angielski, kiedy on ledwo dwa lata temu jako tako nauczył się dopiero mówic po polsku. Co mu to da?
Rytmika, proszę bardzo, niech dziecko pohasa trochę, ale od razu tenis/balet? Paranoja!
I doba takiemu maluchowi kończy się o 19, gdzie dawno powinien byc wykąpany i zaliczac kolację.
Pamiętam, że moi rodzice ściśle pilnowali, bym na Wieczorynkę o godzinie dziewiętnastej była już umyta i od razu po jej zakończeniu kładli mnie spac, czytając czasem jakąś książkę.
Mam nadzieję, że kiedy przyjdzie czas przedszkolno-szkolny u moich dzieci uda mi się naśladowac postępowanie moich rodziców.
Nie mówię NIE zajęciom dodatkowym, ale liczę, że nie damy się namówic na za wiele.

Powoli doba u nas chyli się u końcowi. Starszak śpi od godziny osiemnastej (dzięki Ci, Panie Tato za wymęczenie go na placu zabaw!), młody chyba odlatuje obok na kanapie. Czas na "chwilę dla Mamy w łazience" i serial do podusi.

link do oryginalnego artykułu: KLIK

14 września 2013

cudowna rodzinna sesja zdjęciowa

Obiecałam swego czasu, że pochwalę się zdjęciami z sesji. Cudem w ogóle udało nam się dotrwać do niej. Ustalenie terminu sesji nie było takie trudne, aczkolwiek samo zrealizowanie go jednak nie było już takie łatwe. Wszystko przez moją sześciodniową wizytę w szpitalu. A jak wiadomo, dla takich maluchów, każdy tydzień życia to jednak sporo. A sesję najlepiej wykonuje się z maksymalnie dwu, trzytygodniowymi maluchami. Nasz Tom, miał już MIESIĄC. Jak szybko się okazało, do niektórych pozycji zdjęciowych był zwyczajnie za duży. Do tego ewidentna niechęć naszego syna do spania utrudniała niektóre ujęcia. Sesja w jednej aranżacji w zasadzie mogłaby trwać w nieskończoność. Brawo dla Pani Joanny za naprawdę wielką cierpliwość.
Oto kilka zdjęć, z których jesteśmy niesamowicie dumni i nie możemy oderwać od nich oczu:
Już zastanawiam się, czy nie zafundowac Tomowi zaś kolejnej sesji u Pani Joanny na roczek.

12 września 2013

warczę!

Ostatnio warczała Potwora, dziś warczę ja.
Wszystko się znów skumulowało w jedną chwilę.
Starszak beczy, bo chce kakao zamiast obiadu.
Młodszy w tym czasie próbuje usnąc.
Starszak smarka gilami do pasa.
Młodszy beczy, bo znudziły się próby uśnięcia.
Starszak skacze po tapczanie.
Młodszy chce na ręce, by się pobujac z mamusią.
Starszak załatwia potrzebę większego kalibru na nocniku, po czym biega po mieszkaniu z gołym tyłkiem (a ja za nim z mokrymi chusteczkami).
Młodszy beczy, bo przecież odłożony do leżaczka-bujaczka szybko się znudził tylko leżeniem.
Starszak chce by mu włączyc bajki.
Młodszy napełnia pampka po sam pas.
Starszak znów nawija o kakale.
Młodszy chce jeśc.
O MATKO PRZENAJŚWIĘTSZA, ZA JAKIE GRZECHY?!
Ich dwóch, a ja tylko jedna. Do tego mam TYLKO dwie ręce i dwie nogi. I nie rozwijam prędkości ponad dźwiękowej podczas zwyczajnych czynności, jakimi jest chocby wieszanie prania, które też leży i woła o uwagę.
Z tego wszystkiego mój obiad w postaci jogurtu i płatków czekoladowych stał się rarytasem. Prawie trzygwiazdkowe danie. Serio.
Szkoda, że w poniedziałek obiecałam sobie początek kolejnej diety.
Ale jak tu nie wspomóc się "odrobiną" cukru?
źródło: retrohomedecor.net

9 września 2013

ech, ta jesień

Okres chorobowy uważam za otwarty!
A jeszcze dobrze jesień się nie zaczęła. Oboje chłopców zakatarzonych po pas.
Na nieszczęście nasza pediatra urlopuje i trzeba było zaliczyc wizytę zastępczą u innego doktorka... Taki z niego lekarz, jak i ze mnie. Sama więcej potrafię kupic w aptece dla dzieci niż on polecił. Skończyło się na kroplach do nosa i wapnie.

Poza tym w domu ciche dni, więc humory popsute z Panem Tatą mamy. Ale na kłamstwie nie buduje się związku, prawda?

pozdrawiam,
~mama Marta

6 września 2013

Matki Polki gorszy dzień

CHWILO TRWAJ! by się chciało powiedziec za każdym razem, kiedy dzieci wychodzą na spacer z Tatą.
Względna godzina spokoju.
Szkoda, że tylko godzina...
Czasem (tak jak dziś) mam gorszy dzień. Wtedy zastanawiam się, jakby to było, gdybym nie miała dzieci... Nigdy jednak ani przez sekundę nie żałowałam, że chłopaki pojawiły się na świecie. Są moim największym skarbem i jestem w stanie oddać za nich życie!!!
Do złego humoru przyczyniło się KOLEJNE wyjście Pana Taty. Kolejny mecz!
A Matka co?
W DOMU Z DZIEĆMI!!!
Nie, nie mam mu za złe, że wychodzi ze znajomym! Wręcz przeciwnie, fajnie, że może choc na moment zapomniec o roli ojca i się odchamic.
Z drugiej jednak strony, Pan Tata nie zostaje całe dnie (plus wieczory) z dwójką małych dzieci i nie przejmuje się, czy da sobie radę z podwójną kąpielą. Kolacją dla dwojga (z czego jeden wymaga kakao, a drugi mleko cyckowe!), robienie łóżek, lulanie do snu, odbeknięcia, ulewania i kilkakrotne przebierania. Nie wspomnę o nocnikowaniu starszego syna... KOSMOS!!!
Babskie wyjścia obecnie mają u mnie prawie ostatnie miejsce na liście spraw. Niestety. Młody lubi jeszcze poprzytulac się do mamusinego biustu. I nie powiem, że nie jest to przyjemne. Ale tak samo, jak to kocham, tak samo chcę się od tego uwolnic.
Staram się oddychac głęboko w takie dni, jak ten, ale i powietrze bywa momentami za gęste i ciężkie.
Popłynie kilka łez, pomilczę przez chwilę i na wieczór, widząc uśmiechnięty pysio najmniejszego, już mi przechodzi i energia wraca. Do tego "KOCHAM CIĘ" od starszaka i świat ma kolor róż!

Przyznacie mi rację, że dla takiego szczerego uśmiechu od ucha do ucha, warto posiedziec i pozmieniac kilka pieluch dziennie więcej?

Powoli nadchodzi czas na spanie...

pozdrawiam,
~mama Marta

Bruce i Batman Berneńska Przystań szukają domu!

Skoro już zdecydowaliśmy się na ogłoszenia pomocniczce, to tym razem mamy zaszczyt przedstawic BRUCE'A i BATMANA BERNEŃSKA PRZYSTAŃ. Jak idzie się łatwo domyślic, chłopaki są bracmi. Prawie bliźniakami rasy Berneński Pies Pasterski.
Oba pieski mają skończone 13 tygodni i reagują na swoje imiona. I są przekochane.
Szukają właścicieli, którzy obdarzą je ogromną (jak oni sami) miłością. Mile widziani właściciele chętni na wystawy. Chłopaki to urodzeni championi.
Mamusią tych cudownych szczeniaków jest MOCCA Z KUDŁATYM OGONKIEM.

Wszystkich chętnych zapraszamy na facebook'a hodowli: Berneńska Przystań.


4 września 2013

Nurek szuka domu!

Pomóżcie.
Nurek jest cudownym kuwetkowym kotkiem.
Ma w tej chwili 2,5 miesiąca.

Mama Marcinka wzięła go do wykarmienia jak miał zaledwie 2 tygodnie.
Nie chodził tylko pełzał, nie miał ząbków.
Karmiła go co 3 godziny butelką.
Był taki bezbronny... nadal jest, choć widać, że wyrośnie z niego przystojny kocur :)

Jeśli znacie kogoś ze Śląska, kto chciałby adoptować małego czarno-grafitowego kocurka (z talonem na darmową kastracje) dajcie znać proszę...
Powiedzcie o Nurku przyjaciołom, znajomym.
To naprawdę cudowna istota. Zasługuje na dobry dom.

kontakt:
magdalena.klobukowska@gmail.com
513142224

2 września 2013

ten, który mnie rozczulił

Wczoraj, leżąc wieczorem w łóżku, odpoczywając po całym dniu z chłopakami, doznałam rozczulenia, którego w ogóle się nie spodziewałam.
Przydreptał do mnie mój Kudłaty Pies. Typowy z niego samiec alfa, dlatego wszelakie czułości i oznaki psiej miłości są dla niego czymś totalnie obcym. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy to położył swój wielki łeb koło mojej twarzy i się przytulił. Do tego kilka psich buziaków i kolejne tulenie się. I tak przez dłuższą chwilę.
Wtedy to uświadomiłam sobie po raz kolejny, jak bardzo ten Kudłacz jest mi bliski i jak mocno go kocham.
Pomimo, że codziennie wiele razy podniosę na niego głos, tysiące razy na dobę proszę, by ograniczył swoje szczekanie i wycie do minimum. Pomimo, że kłaków po nim pełno w całym mieszkaniu. Pomimo, że uwielbia zaglądac mi w talerz podczas posiłku i pomimo tego, że z nieskrywaną radością sypia w moim łóżku.
Jest moim długo wyczekiwanym przyjacielem. Nie zamieniłabym go na żadnego innego psa.
Nie wyobrażam sobie też, żeby w moim domu nie było czworonoga! Zwłaszcza psa.
Wszystko pewnie przez to, że sama od dziecka mam stycznośc z psami.
OBIECUJĘ, że gdzie jak gdzie, ale w MOIM domu, zawsze pies znajdzie miejsce dla siebie.

Oto ten, który mnie rozczulił:


To ulubione zdjęcie mojego syna, więc się nim z Wami dzielę.


pozdrawiam,
~mama Marta
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...